''(...)
- A tu w dole znajduje sie szkola podstawowa do ktorej chodzilem.
- Ty do tej szkoly? A skad pochodzisz?
- POCHODZE z tej PLANTACJI.
(...)"
Oto dialog, ktory mial miejsce w czasie naszej dzisiejszej podrozy przez Wzgorza Camerona. Odbywal sie miedzy naszym przewodnikiem, a jedna z wspoluczestniczek wycieczki. Bylismy zwiedzac farme motyli i innych robali, swiatynie buddyjska i plantacje herbaty wlasnie. I o tej ostatnie chce napisac nieco wiecej. Do plantacji takich dojezdza sie waskimi, kretymi drogami. Wzdluz nich rozciagaja sie wzgorza pokryte jakby zielonym dywanem. To wlasnie krzewy herbaciane, liczace po 200 lat, przycinane jednak regularnie przez strudzonych zbieraczy. Ci ostatni przybywaja tu z zagranicy (Indonezja, Filipiny...) na trzyletnie kontrakty, mieszkaja w plantacyjnych barakach, przy ktorych znajduje sie szkola dla ich dzieci. Posrod tych przepieknych wzgorz zamieszkuja tylko po to by zbierac i nosic mlode liscie w rattanowych koszach. Za zebrany kilogram otrzymuja niecale 5 sen (5 senow to najdrobniejsza moneta malezyjska). Funkcje nadzorcze i prace bardziej zlozone realizuja Malezyjczycy. Posrod nich wlasnie dorastal nasz przewodnik. Poczatkowy dialog, a nastepnie opis tego miejsca, maja na celu zobrazowac me zdziwienie: jak mozna twierdzic, ze nie pochodzi sie z Malezji, stanu Pehang, czy nawet pobliskiego miasteczka, tylko wlasnie z plantacji? Plantacji herbaty??? Weseli turysci delektuja sie zas jej smakiem spogladajac na ,,zielony dywan".
Do Tanah Rata przybylismy wczoraj, jadac autobusem nienajlepszej jakosci. Mial jednak duze okna, przez ktore mozna bylo ogladac to co za nimi. Poczatkowo wzdluz autostrady podziwialismy plantacje palmowe, sadzone niemal tak rowno, jak nasza sosnowa Puszcza Nadnotecka. Po zjezdzie na gorskie drogi, ustapily one miejsca scianie - niesamowitej gestwinie, robiacej wrazenie nie do przebycia - makiety z holywoodskich filmow. Droga wila sie zatem przez dzungle. Miejscami, gdzie strome urwisko odbiegalo od drogi troche dalej, staly chaty tubylcow. Pierwotnych mieszkancow tych ziem, ktorzy teraz musieli, lub chcieli, przeniesc swe kryte liscmi bananowcow chatki w poblize drogi. Dzieki temu maja blizej do straganikow, na ktorych wystawiaja po kilka swych wyrobow i owocow o nieznanych mi nazwach.
Samo miasteczko Tanah Rata przywitalo nas solidnym deszczem. Podobna aura panuje takze teraz. Dlatego bez problemu znalazlem chwile tego wieczoru (jest po 21), by napisac pare slow. Na szczescie, podobnie jak i dzis za dnia, takze jutro deszcz z pewnoscia ustanie.
Komputer mam w naszym guesthousie - Twin Pines. Nie musicie sie zatem martwic, ze zmokne donoszac Wam o swych poczynaniach.
Wspomne jeszcze tylko, ze pokoik w Twin Pines jest przyjemny - mamy lazienke i...okna na zewnatrz i ... plytki na podlodze znajduja sie rowniez na obszarze pod lozkiem!!
Pozdro. Dzieki za komentarze.