Veracruz. Tego miasta z pewnoscia nie mozna nazwac perelka wybrzeza ani polecic wielbicielom plaz. Te ostatnie sa tutaj bowiem szare, a uzytkuje je niewielu miejscowych. Dla nas nie byla to jednak niespodzianka. Przyjechalismy tu dla prawdziwych atrakcji miasta. Zocalo - glowny plac miasta przypomina niezawodnie, ze jestesmy w Meksyku. Z jednej jego strony katedra, z drugiej Palacio Municipal, oczywiscie z dzwonem na charakterystycznej dzwonnicy. Pozostale boki otoczone budynkami z arkadami tworza tlo dla zacienionego palmami i cyprysami placu. Glowne place miast sa miejscem gromadzenia sie mieszkancow i niezliczonych wydarzen niemal kazdego dnia. Co ciekawe wieczorami w Veracruz na plac ten przybywa liczna orkiestra. Zasiada na podescie umieszczonym na srodku. Ponizej wzdluz ramion trojkata rozstawione sa krzesla. Zasiadaja na nich panowie w bialych koszulach ze zlotymi spinkami do mankietow, w kapeluszach oraz panie w luznych, workowatych, kolorowych sukniach, obowiazkowo z wachlazem w rece. Gdy orkiestra zaczyna grac zaczynaja sie tance wyrosle z tradycji, o krokach dokladnie okreslonych. Niemalze Ciechocinek trzeciego swiata. W czasie obserwacji tego wydazenia stwierdzilem, ze w Veracruz starsze panie nosza krotko sciete wlosy. Tutejsze rytualy, czy tez wzgledy praktyczne - nadal nie wiem.
Poza tetniacym zyciem Zocalo ( i innymi uliczkami,bo co chwilke spotyka sie tu na chodniku czy skwerku jakas mala scene z wystawianymi tancami itp.) Veracruz oferuje wiele wielbicielom fortyfikacji. W centrum znajduje sie jedyny ocalaly (z 9) bastion z bylych murow miejskich - Baluarte de Santiago. Robi wrazenie, jednak prawdziwie imponujacy jest fort San Juan de Ulua chroniacy niegdys portu. To wlasnie tutaj w 1519 roku przybyl Cortes i stad rozpoczal podboj Nowej Hiszpanii. Po forcie i jego przyczulkach chodzilismy naprawde dlugo mimo, ze niektore fragmenty byly zamkniete w zwiazku z prowadzonym remontem. Uwielbiam te rozsiane po calym swiecie przejawy minionej europejskiej dominacji.
Warte odnotowania jest takze tutejsze oceanarium oraz troche naciagana wyprawa lodzia w Boca del Rio po tamtejszych namorzynach i ,,Wenecji" Veracruz.
No i jeszcze dwie ciekawostki. W Meksyku moze sie zdarzyc,ze zje sie na sniadanie tortasa lub tacos w sklepie papierniczym. Nie jest tez czyms dziwnym kupic o 8.20 bilet na autobus ,,odjezdzajacy" o 7.55. I tak sie zdarzy.